No to ruszamy z obozową relacją
Piątek 21-go czerwca........... to wigilia naszego obozu, ale dla kwaterki to początek.
Z lekkim opóźnieniem wyruszyliśmy do Imielina. Nie jest dla nas nic nowego to opóźnienie, ale za to nie oglądaliśmy popisów naszych kopaczy w Berlinie.
Imielin przywitał nas słoneczną pogodą i ciepłym jeziorkiem. Kto przy zdrowych zmysłach, w taką pogodę zajmowałby się takimi przyziemnymi czynnościami jak stawianie namiotów. No na pewno nie nasi harcerze, którzy za to przetestowali jeziorko, a właściwie to kąpielisko na terenie KŻ OPTY.
Test kąpieliska zaliczony, ale na stawianie namiotów brakło czasu, śpimy wiec w bazie. Oczywiście nie tak od razu śpimy, ale tak jakoś lekko po północy oczka wszystkim się zamknęły i oddaliśmy się w objęcia Morfeusza.
Dobranoc.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
22 czerwca to sobota i jest to zarówno kwaterka jak i początek obozu.
Ambitny plan stawiania namiotów przed południem zniweczył najpierw ulewny deszcz, potem intensywny deszcz, a na koniec tylko deszcz. Nie nudzimy się tylko tworzymy plakaty na dzisiejszy harcerski ogniskowy wieczór, trochę śpiewamy i porządkujemy nasz bałagan.
Około południa zaczyna się pojawiać słońce, więc zabieramy się za namioty. Nawet nadspodziewanie sprawnie wychodzi to naszym harcerzom i zanim pojawił się pierwszy obozowicz to trzy namioty już stoją.
Tym sposobem nastał koniec kwaterki a początek obozu wystartował wraz z przybyciem dh. Zuzi. W ciągu najbliższych 2 godzin wszyscy obozowicze już do nas dotarli. Możemy rozpocząć obóz "Wehikuł czasu".
Obóz rozpoczynamy ...... kąpielą w jeziorze oraz testem desek windsurfingowych, ale tym razem bez żagielka. Deska działa, jest fun.
Po kolacji, tak około 20.15, zapowiadane harcerskie ognisko z wszystkimi zaproszonymi osobami z Imielina, już prawie wystartowało. "Prawie" robi wielką różnicę, bo dochodzi 20.20 a tu przy ognisku garstka naszych rodziców. Oczywiście są tu wszyscy nasi harcerze. Już chcemy likwidować nadmiarowe ławki, a tu nie wiedzieć kiedy przysiadło się do nas duuuuużo osób. Były piosenki, zabawy ruchowe, przemówienia, wyznaczenie strażników ognia, czyli dla nas coś oczywistego, a coś co się bardzo spodobało miejscowym żeglarzom.
Przed północą piątka naszych bierze udział w nocnym rejsie. Ten rejs to właściwie nocne regaty, które polegały na znalezieniu i złowieniu wianków. W końcu to Noc Kupały i jedyna okazja aby tutaj pływać w nocy. Choć znaczącego miejsca nasi harcerscy żeglarze nie zajęli - to zabawa była przednia.
Za to po północy, tak bliżej godziny pierwszej po tej północy, wystartowało Przyrzeczenie Harcerskie dla dh. Ali i dh. Janka. Od tej nocy mamy kolejnych "ukrzyżowanych" harcerzy w drużynie, jednocześnie najmłodszych członków ZHP.
Noc pełna wrażeń już się powoli kończy, więc szybki skok do śpiworków i już po chwili wszyscy zasnęli błogim snem. No cóż, jutro też jest dzień.
Dobranoc. Napisał dh Mirek
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
23 czerwca - Niedziela, drugi dzień obozu w Imielinie.
Kiedy niektórzy wyjechali z dh Mirkiem na mszę do pobliskiego kościoła to reszta obozowiczów zajęła się życiem obozowym. Innymi słowami, przygotowali plakaty na zabawy z dziećmi z klubu OPTY, klarowali jachty oraz zaplanowali a nawet nagrali filmik na FB na Dzień Ojca.
Po powrocie z kościoła, gdy wszyscy byliśmy już razem, zaczęła się zabawa. Zabawa, ale i nauka bo przecież najważniejsze to bezpieczeństwo. Nauczyliśmy się, albo tylko odświeżyliśmy sobie znajomość węzłów. Wiadomym jest, że żeglarz powinien znać dwa węzły: ratowniczy i .... ten potrzebny. No to startujemy z węzłem ratowniczym wiazanym na sobie oraz tych kilku innych też przydatnych. Związ Wantowy powszechnie znany jako Zderzakowy też przećwiczyliśmy.
Po obiedzie, jedna grupa popłynęła z pełnym wiatrem na rejs wokół jeziora, a druga organizowała gry i zabawy dla miejscowych dzieci. Niecałe dwie godziny później nastąpiła zmiana i tym sposobem każdy, kto chciał zaliczył rejs na dwumasztowym jachcie.
Pod koniec dnia wykąpaliśmy się w jeziorze, a po wysuszeniu się, zasiedliśmy w jachcie zwanym "Kaszalot". To największa jednostka w tutejszym klubie. Tym razem nie pływaliśmy, lecz uczyliśmy się szanty "Wzgórza Walii" oraz w podniosłym nastroju zakończyliśmy dzisiejszy dzień. Tekst napisali: dh. Ala i dh Jan, drobna korekta dh Mirek i dh Tymek
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Poniedziałek, trzeci i ostatni dzień
w Imielinie
W poniedziałek, wtedy to się działo! A że działo to też armata - to się armaciło :-)
Syartuje gra terenowa, miejska gra terenowa z ograniczeniem do terny KŻ OPTY. Na niej to najpierw trzeba nam zdobyć pierwszą podpowiedź. A tu niespodziewanka, bo podpowiedź była ukryta w butelkach umieszczonych na jeziorze. Dostać się tam można było tylko rowerkiem wodnym. Nie jest to dla nas żadna trudność, wszystkie podpowiedzi wybyliśmy więc bez większych komplikacji.
Gdy znaleźliśmy się na pierwszym punkcie, układaliśmy wiersze na Dzień Ojca, które później recytowaliśmy na scenie. Po zaprezentowaniu naszych wierszy, otrzymaliśmy ostatnią wskazówkę do zakończenia naszej gry. Finał odbył się w bosmanacie, gdzie znaleźliśmy paczki, a w nich nasze czerwoniutkie obozowe koszulki.
Po obiedzie, szaleństwo na deskach bez żagla oraz czas na film "Pan Peabody i Sherman", który wprowadził nas w tematykę obozu. Film się podobał, nawet bardzo, ale jeszcze bardziej spodobała się prezentacja obozowych postaci przez naszą dh Milenkę.
Pod koniec dnia zostało tylko spakowanie plecaków i namiotów, aby wyruszyć w długą podróż do Krynicy Morskiej...
Napisali: Dh. Ala i Dh Jan a korekta dh Milenka.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Wtorek to przywitanie z morzem
Samochód dh Mirka z kadrą młodzieżową dojechał na miejsce naszego obozu około godziny drugiej nad ranem. Za to bus z harcerzami i druhem Bartkiem w środku, dotarł do Krynicy tak około szóstej. Czas teraz na krótką drzemkę, a nasz dzień rozpoczynamy poranną gimnastyką na plaży.
Po śniadaniu, nie dało się inaczej, udaliśmy się na plażing, smażing :). Morze w Krynicy super, a pogoda... Grecy mogą nam zazdrościć.
Po południu zaczynamy budować nasz obóz. Powstało ogrodzenie a i brama obozowa też się pojawiła. W końcu - jak nie ma bramy to wejdą chamy. Menażkowce i totemy to kolejne nasze prace. O, obóz wygląda już na zamieszkały :)
Wieczorem po raz pierwszy flaga Polski zawisła nad nami, by chwilę potem została ściągnięta z masztu na nocny odpoczynek. Napisali: Dh. Ala i Dh. Jan. Korekta dh Milenka i dh Tymek
Ten wtorek to naprawdę intensywny dzień, bo harcerze nie obijają się, a praca posuwa się do przodu.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Środa - to już drugi dzień w Krynicy
Rozpoczynamy dzień gimnastyką, czyli dla nas nic nowego. Tym razem oboźna prowadzi ją nie na plaży, a w obozie.
Po śniadaniu pierwszy apel, a na nim każdy dowiaduje się kto i jaką funkcję tutaj pełni oraz z kim będzie spać w namiocie. Jest też pierwszy Ulubieniec Kadry i Ulubieniec Oboźnej. Ulubieńcem kadry został dh Mikołaj, a ulubieńcem Oboźnej został dh Hubert. Brawo!
W dniu dzisiejszym dh. Ola zabiera nas do Egiptu, w czasy Kleopatry, a na naszej plaży stają wkrótce piramidy. Troszkę mniej trwałe niż te w Kairze bo z bałtyckiego piasku, ale równie okazałe.
Za to po obiedzie na plażę nie idziemy, dzięki temu zastępy rywalizują między sobą
w teleturnieju mumifikacyjnym. Wygrali wszyscy, nie przegrał nikt.
A wieczorem wielkie kąpanie na dobre spanie. Tak więc dzisiejszy dzień zakończyliśmy inaczej niż zwykle :)
Napisali: Dh. Ala i Dh. Jan. Korekta dh Milenka i dh Tymek
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że dzisiaj mamy dzień egipski.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Czwartek - dzień inny niż zwykle.
Jak zwykle inny, tak już mamy.
Czas wystartować z dzisiejszą relacją
Dzisiejszy dzionek rozpoczął się dość leniwie. Pobudka, zamiast o ósmej była o ósmej trzydzieści. Chwilę potem nasza najlepsza na świecie oboźna, czyli dh. Milenka zafundowała nam codzienną porcję gimnastyki. Nie za dużo i nie za mało, acz w sam raz.
Po śniadaniu apel koszulkowo - beretowy, na którym pojawiło się dwoje kolejnych ulubieńców. Dzisiejszymi ulubieńcami zostali:
- kadry Przemek
- oboźnej Alicja
Dh Tymek czmychnął na kwadrans na wartę, Milena wspiera Tymka, a reszta maszeruje brzegiem morza do Krynicy Morskiej.
Tymek (czyli ja) i Milena zajmujemy się ogarnianiem spraw obozowych, a pracy jest moc. Wykonaliśmy tabelę współzawodnictwa oraz tworzymy relację, którą właśnie czytasz. Za niedługo na tablicy ogłoszeń pojawi się nasz adres oraz informacje obozowe.
Tymczasem reszta harcerzy buszuje w lodziarni, na deptaku, w sklepach i na straganach. To co tam się działo, może napiszę po ich powrocie.
Tak wygląda relacja z marszu i powrotu z Krynicy Morskiej.
Brzegiem morza doszliśmy do centrum Krynicy, pierwszy przystanek to upragnione lody, które wszystkich mobilizowały do wysiłku. Następnie udaliśmy się na pocztę, aby nadać nasze pieczołowicie spisane i zaadresowane listy. Czekajcie, więc na listonosza. Potem były pamiątki, magnesy na lodówkę, upominki, książki, pluszaki. Harcerze uzupełnili zapasy słodyczy i płynów, następnie PKS-em wróciliśmy do obozu. Ponieważ obiad został przesunięty w czasie, nauczyliśmy się piosenki "Wehikuł czasu", aby było tematycznie.
Po obiadokolacji wyruszyliśmy nad morze, aby skorzystać jeszcze z ostatnich promieni słońca i zażyć kąpieli w morskiej pianie. Na tle zachodzącego słońca każdy zastęp przedstawił swoją wersję bajki na opak. Była dobra zabawa, dużo śmiechu i humoru. Szybki prysznic, piżamki i harcerskie zakończenie dnia.
Zredagowali: dh Tymek & dh MIlena Korekta dh Ania
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
No to nastał piątek - raczej planowo więc bez większego zaskoczenia się to stało.
Jakoś sprawozganie się samo(?) wykasowało to je postaram się po miesiącu uzupałnić na bazie zdjeć wklejonych poniżej.
Raczej nie dam rady, może potem.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
29 czerwiec to sobota - czyli zaczynamy ostatni tydzień obozu
Dzisiaj dzień spieszonego piechura.
Dzień wyjątkowy, bo rozpoczął się od imprezki urodzinowej. To właśnie dzisiaj Hania świętuje swoje dwunaste urodzinki. Było dla niej najpierw niespodziewane sto lat, a potem życzeniom nie było końca. Wszystkie muszą się spełnić, muszą i basta.
Po śniadaniu szybki apel i ruszamy. Na początek wybieramy się na Ruską granicę. W tym roku strażnicy na granicy nie chcieli ani z nami rozmawiać, a i selfiakami z nami też nie byli zainteresowani. No cóż, ich strata. Po zrobieniu kilku fotek, przed najbardziej obleganym szlabanem na wschodniej granicy, wskoczyliśmy do wody. Dalej na wschód już się pluskać nie dało bo tam już nie jest unia, ale było warto. Ludzi mało, woda ciepła, czysta i wreszcie pofalowana. Nasza solenizantka Hania stwierdzała, że to najlepsze jej dotychczasowe urodziny. Nie wie, że za rok będą jeszcze lepsze.
Wszystko co dobre się kończy, no więc czas na marsz powrotny do naszego gniazda. Kilka kilometrów marszu po plaży jakoś szybko przeminęło, choć na obiad tym razem spóźniliśmy się. Po drodze mieliśmy nieco "atrakcji" np. zdechła foka wyrzucona na plażę.
Bigos, który na naszych głodomorów czekał, nielicznym tylko nie smakował. Ciekawe, czy to zasługa kucharza, czy zmęczenia marszem. Cisza poobiednia ledwo się skończyła, a tu czas kolacji i powolne szykowanie się do capsztyku. W ramach tego szykowania się uruchomione zostały gitary dla naszych obozowych grajków. Na dzisiaj to tylko trenują, ale może już niedługo dadzą popis przy ognisku. Czekamy niecierpliwie.
Przed spaniem czeka nas jeszcze ognisko z sąsiadami zza płotu. Wspólne zuchowo - harcerskie ognisko przeplatane było zarówno harcerskimi, jak i zuchowymi muzycznymi hiciorami oraz pląsami. Nie wiedzieć czemu nocka nastała, szykujemy się do zakończenia dnia, lecz tu jeszcze rozdanie listów, które napisali nasi harcerze do .... naszych harcerzy.
Piosenka "Późno już" kończy nasz dzień. Pozostał szybki skok do śpiworków, bo jutro wcześniejsza pobudka jest planowana. Ruszamy rankiem do Fromborka.
Redaktor dyżurny dh Mirek
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
30 czerwca od północy nastała niedziela - a to dzień spotkania z Kopernikiem
A to sesja zdjęciowa z Fromborka
Dzień, to już taka nasza tradycja, zaczynamy od apelu po śniadaniu. To co było przed nim, to taki wstęp lub rozgrzewka.
Podczas apelu, też tradycyjnie, ogłaszamy ulubieńców kadry i oboźnej. Dzisiaj są nimi Karina oraz Ignacy. Ktoś by mógłby posądzać nas o nepotyzm, ale tym razem tak nie jest.
Po skróconym apelu, Meleksem ruszamy do Krynicy, gdzie czeka na nas statek do Młocin. Taki mały żart, oczywiście do Fromborka. Płynie się tam prawie 2 godziny, ale na statku jest kiosk z colą, pepsi i ze słodkościami, więc rejs jakoś szybko minął.
Po wyladowaniu na brzegu kierujemy swe kroki do Muzeum Historii Medycyny. Oj, nie narzekajmy na dzisiejszą służbę zdrowia. Ludzie dawniej mieli dużo gorzej, wystarczyło poczytać, jakimi sposobami i jakimi narzędziami posługiwali się dawni medycy. Upuszczanie krwi, pijawki, zioła, jednym słowem szarlataneria.
Z muzeum powolnym, acz dostojnym krokiem kierujemy się do planetarium. Nie powala ono na kolana, zwłaszcza tych co byli ostatnio w Śląskim Planetarium, ale miejsca są badzo wygodne. Wygodne i przyciemnione na tyle, że kilkoro z naszych harcerzy zasnęło wraz z początkiem seansu.
Po wyjściu z planetarium wracamy na statek i ruszamy w powrotny rejs. Podróż minęła bezproblemowo, choć na zakupy brakło czasu, bo obiadokolacja już czekała. Inna atrakcja wieczoru to ulewny deszcz, który wymusił na nas zmianę planów. Zamiast ogniska i parady oszustów, dh. Milena poprowadziła musztrę. Świetnie jej to poszło, tak zresztą jak i tym musztrowanym.
Wieczorem jeszcze tylko rozdanie listów, to też nasza nowa atrakcja, ściągnięcie flagi i zaliczamy skok do śpiworków.
I tak skończyła się .... handlowa niedziela
I znów Redaktor dyżurny dh Mirek
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Poniedziałek - i start w nowy miesiąc oraz w Grecki dzień
Tutaj wstawimy zdjęcia
I znowu dzień rozpoczynamy gimnastką, ale jakby nieco inną, bo na grecką nutę. Przy greckiej muzie stare ćwiczenia wydają się jakby inne,a mistrzem ceremonii jest dzisiaj Ignacy i jego tata, czyli dh Bartek.
Apel jakby nieco bez zmian, bo pokazujemy, kto jest ulubieńcem kadry i ulubieńcem oboźnej, ale już po chwili odwiedza nas Hermes, który zaprasza nas na wyścigi rydwanów i inne piaskowe atrakcje. Woda ciepła i nieco pofalowana, więc z wodnych atrakcji korzystamy też. Nie mogło zabraknąć rekonstrukcji historycznej bitwy pod Maratonem.
Po południu czekają nas igrzyska. Tutaj dh Bartek się wykazał prowadząc różne konkurencje z cyklu biegaj, rzucaj, walcz. Tak nieco dodatkowa i mało grecka konkurencja nam wpadła, a był to "Ruski saper". Tak w dużym uproszczeniu polegało to na rozbrajaniu pola minowego za pomocą nogi albo i dwóch nóg.
| Wieczorny pakiet zajęć to prezentacja zdjęć i filmów z naszego greckiego rejsu. W końcu odbył się on w pobliżu Aten, więc trzeba było to wykorzystać.
Na więcej czasu nie starczyło, bo chcieliśmy dzisiaj wcześniej iść spać, lecz znowu średnio się to nam udało.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
No to mamy wtorek, deszczowy wtorek.
Pada, i to pada od nocy dość intensywnie na tyle, że zamiast wycieczki do Gdańska zostajemy na miejscu.
Najpierw uruchamiamy Saloon planszowych gier starszych i tych młodszych. Cztery stanowiska oraz cztery różne gry. Były: Scrable, Rumbikumb, kółko i krzyżyk plus Państwa - Miasta oraz ta dzisiaj najważniejsza gra, czyli "Gnaj do celu w Pe eR eLu". Nikt nie przegrał, a wszyscy byli wygrani.
Po południu przenosimy się do świata szyfrów. Tutaj dziewczyny z kadry młodzieżowej poprowadziły lekcję ze znajomości szyfrów: Gaderypoluki, Polityka Renu,Komórkowy, Karolinka, czekoladka. Teraz już będzie się dało wysłać wiadomość bez obawy, że odczyta to mama, czy jakiś nauczyciel.
Przed kolacją ruszamy na krótką pieszą wycieczkę na Górę Pirata. To jest miejsce położone na trasie migracji ptaków. Widzieliśmy klucz dzikich gęsi (chyba gęsi), które majestatycznie przeleciały w naszym pobliżu.
Uczymy się też posługiwania się kompasem, może też się to kiedyś przyda, a tymczasem szykujemy również seans filmowy. Dzisiaj filmowym hitem są "Czarne stopy".
Wieczór już nadszedł, ale my dnia nie kończymy. Pod przewodem dh. Milenki kadra przygotowała i poprowadziła nocny bieg przygodowy. Przed północą wszyscy już śpią, a jutro będzie póżniejsza pobudka
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Środa - finał obozu coraz bliżej...
Dzień zaczęliśmy od gimnastyki do piosenek w stylu lat 80- tych. Nasz wehikuł czasu zabiera nas dzisiaj do PRL-u. Nie zapominamy jednak o apelu i ogłoszeniu ulubieńca kadry i ulubieńca oboźnej.
Pogoda poprawiła się na tyle, że dziś wyruszamy na wyprawę do Krynicy Morskiej. Wchodzimy tu na latarnię morską. Nie zabrakło przerwy na lody, a przed powrotem na bazę czeka na nas niespodzianka - idziemy do parku linowego. Potem niektórzy wracają pieszo na bazę, a inni zatrzymują się jeszcze w Krynicy na zakupach i wracają Meleksem.
Po ciszy poobiedniej przychodzi czas na przygotowania do dyskoteki w stylu lat osiemdziesiątych. Nasz obóz powoli się kończy, więc staramy się wykorzystać każdą chwilę najlepiej jak się da.
Dyskoteka ujawniła kreatywną stronę naszych harcerzy i harcerek. Pokaz mody w stylu lat osiemdziesiątych przeniósł nas w czasie niczym nasz wehikuł. Udało nam się wybrać króla i królową naszej zabawy. Według uczestników najbardziej imponujące stroje mieli Ignacy i Julka, kadra zaś niestety nie brała udziału w rywalizacji 😥. Przy muzyce z czasów naszych rodziców bawiliśmy się przednio. Okazało się, że klasyki "naszej młodości" są im dobrze znane. Było mnóstwo dobrej zabawy, tańca i zdartych głosów.
Przed snem udało nam się jeszcze zobaczyć film -"Skazany na bluesa", który opowiada historię życia autora słów naszej obozowej piosenki "Wehikuł czasu"- jako przestrogę, przed dokonaniem niewłaściwych wyborów w życiu.
Podróż w lata 80-te zakończyliśmy tradycyjnym harcerskim kręgiem i ściągnięciem flagi.
Dobranoc.
Zrelacjonowała dh. Alicja
Najpierw wchodzimy na latarnię morską a potem podejmujemy się wejścia na wysoką trasę linową. No może nie wszyscy.
A to kikla wspomnień z tematycznej dyskoteki.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
W końcu nadeszło to co musiało dojść czyli czwartek 4-go lipca i ostatni dzień obozu w Krynicy
Tym razem nieco więcej zdjęć niż zwykle.
Tym razem nic nowego, bo zaczynamy dzień gimnastyką. Za to po apelu sesja fotograficzna dla Pana Prezydenta, prezydenta Katowic.
Trochę przez te zdjecia czasu nam uciekło więc czym prędzej pomykamy na plażę by pożegnać się z morzem. Dzisiaj pogoda taka, że przygoniłanaszych harcerzy do obozu dużo przed obiadem.
Za to po obiedzie startuje HaBeTa, czyli Harcerski Bieg Terenowy. Z małymi trudnościami ale wygrali go wszyscy, choć pierwsze miejsce zajęły dziewczyny z zastępu od dh. Emilki.
Przed kolacją, a własciwie już w trakcie biegu, rozpoczynamy likwidację obozu. Na pierwszy ogień idzie magazynowy namiocik a zaraz po nim ogrodzenie oraz menażkowce.
Ostatnia kolaacja to i musi być ostatnie ognisko. Pierwszy raz (i niestety ostatni) rozpalamy je na Piaskowej Skarpie. To ognisko to też nieco inne niż dotychczasowe, bo wręczamy na nim nagrody oraz wyróżnienia. Dodatkowo dh Janek opowiedził trochę historii o Hiszpanii i rejonie gdzie żyje. Niestety i tutaj pogoda pokazuje kto tu rzadzi. Choć tak po prawdzie to deszcz przegonił nas do obozu. Oj, mamy w tym roku deszczowy problem. Za to plusem tego jest to, że mają nasi obozowicze więcej czasu na pogaduchy, bo spać to i tak nikt nie chce. Ostatecznie przed północą udało się wszystkich zapakować do śpiworków. Deszcz i zmęczenie spowodowało, że nikt nie myśli om zielonej nocy.
Opracował dh Mirek.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Piątek to dzień wyjazdowy z Krynicy ale to jeszcze nie koniec obozu.
Dzisiaj gimnastyka o połowę krótsza, ale za to dwa razy intensywniejsza. Tym sposobem więcej werwy wstąpiło w naszych obozowiczów. Likwidujemy resztki naszego obozu i po śniadaniu stajemy do ostatniego apelu.
Ze smutkiem na buziach dowiadują się funkcyjni, że pozostało im już tylko kilkanaście godzin na swoich obozowych funkcjach. Za to dodatkową atrakcją jest losowanie wśród najlepszych uczestników naszego obozu śpiwora. Najlepszymi obozowiczami byli w tym roku ....,wszyscy więc i w losowaniu uczestniczyli wszyscy. Los uśmiechnął się do Zuzi która wylosowałw Śpiwór Dobrych Snów.
Przed południem ruszamy naszymi busikami, już bez postojów, na Grunwald. Czeka tam na nas pani przewodnik która będzie oprowadzać nas po muzealnej wystawie. Ci co byli wcześniej w tym muzeum są mile zaskoczeni bo ekspozycja w muzeum grunwaldzkiej bitwy jest w dużej części multimedialna czyli przyjazna dla młodzieży.
Z muzemu ruszamy na spacerek do pobliskiej Rycerskiej Gospody. Duży kotlet schabowy z ziemniakami i surówką smakował wszystkim bo zwróciliśmy do kuchni puste talerze. Dodatkową atrakcją tej restaurcji była dmuchana zjeżdżalnia gdzie bawili się nie tylko nasi najmłodsi.
Z restauracji idziemy na uzupełnienie zapasów na drogę powrotną i powolnym krokiem przez pole bitwy ruszamy do autokaru. Po drodze napotykamy jeden otwarty (!) Toi Toi i tym sposobem stojąc do niego w kolejce doczekaliśmy zachodu słońca. Na odwiedziny w obozach rycerskich czasu brakło. Tak po prawdzie to tych obozów za dużo nie było, a te co już były to dopiero rozstawiały się. Tym samym dużo nie straciliśmy.
Z pełnymi siatkami i pustymi pęcherzami zatrzymujemy się przy grunwaldzkim pomniku. To tutaj robimy sobie wieczorne zdjęcia i urządzamy rekonstrukcję bitwy. Może odbiegała ona nieco od wizji Sienkiewicza czy nawet współczesnych historyków, ale podobać się musi. Dla potwierdzenia tych słów odsyłam na stronkę FB drużyny i obozu gdzie ta nasza rekonstrukcja jest uwieczniona.
W ten to sposób dotrwaliśmy do 23.00 czyli do godziny gdzie skończył się obowiązkowy postój dla kierowcy i nie pozostao już nic innego jak ruszyć w kierunku Katowic. Podróż minęła bez większych problemów za to z przerwą w okolicach Łodzi gdzie pożegnaliśmy naszego Janka. Miło go będziemy wspominać i liczymy że za rok do nas też dołączy.
Wczesnym rankiem (już w sobotę) busik dotarł do szcepówki gdzie nieco zaspani rozpakowywujemy się i stajemy do ostatniego obozowego kręgu. Po puszczeniu iskierki i tuż pomtym rozerwaniu kręgu historia obozu Wehikuł Czasu dobiegła końca. Pozostaną tylko wspomnienia, zdjęcia i ta relacja.
Ja wszystkim dziękuję za te minione SUPER dwa tygodnie, które będę naprawdę miło wspominał. Dziękuję całej kadrze za przygotowanie oraz prowadzenie naszego obozu a obozowiczom życzę miłych dni na resztę wakacji.
KONIEC
Opracował Komendant Obozu Wehikuł Czasu phm Mirosław Kmiecak
Na koniec w formie załącznika trochę zdjęć naszych obozowiczów i naszego obozu.
No to jeszcze trochę
Więcej zdjęć i filmów będzie można sobie zgrać we wrześniu na zbiórce drużyny